Scarlett's POV
Nic nie mówię. Zaciskam powieki i łudzę się, że to tylko jakieś moje urojenia, chociaż to by oznaczało, że mi się pogarsza. Powoli i niepewnie otwieram jedno oko. Dalej tu jest. Kurwa. Siedzimy w ciszy. Ja odzwyczaiłam się od mówienia, a Nialla pewnie zatkało. Przyglądam mu się. Lubię jego nowy kolor włosów, chociaż i tak zawsze będę za tym, żeby wrócił do naturalnego. Oczy ma smutne i zmęczone. Ciekawa jestem, którym z kolei szpitalem jesteśmy. Jeśli pierwszym, to chyba go trochę zdemotywowałam. Mentalnie wzruszam ramionami.
-To naprawdę ty? -pyta cicho. Przez chwilę zastanawiam się, czy odpowiedzieć. Nie robię tego. -Scarlett? -ton jego głosu wskazuje na to, że mi tak łatwo nie odpuści, zbyt dobrze go znam. Kiedy już mam otworzyć usta i wydobyć z siebie pierwszy dźwięk od dwóch i pół miesiąca, drzwi otwierają się i do sali wchodzi Joy, z szerokim uśmiechem, który prawie natychmiast blednie, a ona marszczy brwi?
-Wszystko w porządku? -pyta kładąc Niallowi dłoń na ramieniu.
-Jak ona ma na imię? -pyta smutno blondyn. Joy nerwowo przygryza swoją wargę.
-Nie wiemy. Nie podano nam żadnych jej danych przy przyjęciu. -wzdycha. -Mówimy na nią Silence.
-Silence?* -chłopak marszczy brwi i w tym momencie, do pokoju wchodzi pozostała czwórka, rozmawiając między sobą o czymś zabawnym. Poważnieją, kiedy widzą Nialla.
-Tak. Nie usłyszeliśmy z jej ust nic, odkąd tu trafiła, jak panu mówiłam. -Dlaczego mówi do niego „pan”? Są w takim samym wieku. Niall przykłada dłoń do czoła. Nie lubię widzieć go w takim stanie. Chcę, żeby się uśmiechnął. Wiem, że wyprostował zęby. Pokaż mi je Niall, unieś chociaż trochę kąciki swoich ust -błagam go w myślach. Nic, siedzi dalej. -Dlaczego pan pyta?
-Scarlett? -patrzy na mnie, oczy ma pełne nadziei. -wszyscy w pomieszczeniu obserwują sytuację z zaciekawieniem.
-Scarlett?! -krzyczy Harry i podchodzi bliżej. -Niall. Sky. Ale. Jak? -jąka się. Wzdycham ciężko.
-Tak, to ja. -mówię cicho, w nadziei, że przez to rozluźnię atmosferę. Nic z tego. Joy otwiera szeroko usta, a oczy niemal wychodzą jej z orbit.
Joy's POV
-Tak, to ja. -oznajmia cicho dziewczyna. Ma drżący i delikatny głos, który jest naprawdę przyjemny. Zupełnie nie pasuje do tego, co widzę. Włosy Silence są długie, czarne i poplątane, jej duże, czarne oczy przeskakują z jednej osoby na drugą, a ja nie mogę się przyzwyczaić do tego, że w ogóle na kogoś patrzy. Jest chorobliwie chuda, ma dużą niedowagę, widać jej wszystkie kości. Nie mam pojęcia, skąd Niall ją zna, a jeszcze bardziej jestem ciekawa o tym, co pomyślał w pierwszej sekundzie, gdy ją zobaczył.
-Panie Horan, m-moglibyśmy porozmawiać? -pytam po kilku minutach, kiedy oswajam się z sytuacją. W pomieszczeniu panuje cisza. Blondyn kiwa głową, nie odrywając wzroku od Silence. Scarlett. Jak mam ją teraz nazywać? -Proszę przyjść do mojego gabinetu, kiedy będzie pan gotowy. -mówię i biorąc głęboki wdech wychodzę z pomieszczenia. Muszę pójść do mojego opiekuna, który ma kontrolę nad moim stażem no i poniekąd powiadomić go o tym, co właśnie zaszło.
-James? -pytam wchodząc do jego gabinetu. Siedzi i skupiony czyta raport z ostatnich dni.
-Tak? -patrzy na mnie marszcząc brwi. Wiem, że nie jest zadowolony z tego, że musi się mną opiekować, zwłaszcza, że nie dostaje za to żadnego wynagrodzenia.
-Uuum... Sprawa z Silence się wyjaśniła, tak myślę. -oznajmiam cicho. Unosi brwi patrząc na mnie z zaciekawieniem. -Jeden z chłopaków ją zna. -kontynuuję, sama ledwo wierząc we własne słowa. James marszczy brwi. -Porozmawiam z nim za chwilę. -dodaję i jak najszybciej wychodzę z pomieszczenia. Idę na sam koniec korytarza i siadam na schodach. Obserwuję, jak wszyscy czekają, aż zespół wróci do nich i aż sama uśmiecham się, kiedy widzę, jak są szczęśliwi. Doskonale to rozumiem, kiedyś sama byłam na ich miejscu. Marzyłam o tym, żeby pojechać na ich koncert. Razem z Olą fantazjowałyśmy na różne tematy związane z nimi. Od samego początku była zakochana w Harrym. Uwielbiała jego włosy, głos, oczy, wszystko. Tak samo, jak ja byłam zakochana w Lou. Marzyła o tym, żeby go kiedyś przytulić. Gdyby nie popełniała samobójstwa, pewnie miałaby taką możliwość w tym momencie. Pamiętam, kiedy pewnego dnia wpadła do mnie do domu, mówiąc: „Olga, mamy przejebane”. Spojrzałam na nią dziwnie, unosząc brwi.
-Larry jest prawdziwy. -oznajmiła.
-Odbiło ci do reszty? Louis jest w szczęśliwym związku z Eleanor. -odparłam, wzruszając ramionami. Przewróciła oczami.
-Może i mi odbiło, ale ty jesteś ślepa i potrzeba ci okularów. -rzuciła ostro. -Olga, dlaczego ja nie zobaczyłam tego wcześniej? Nie chcę dzielić się Harrym z Lou. Chociaż perspektywa małżeństwa z tą dwójką wydaje się być całkiem niezła... -uśmiechnęła się szeroko. Tak się zaczęło. Na każdym kroku starała się udowodnić mi, że „Larry is real”, w co kompletnie nie wierzyłam. Nie obchodziły mnie związki chłopców, ja miałam swoje marzenia, chociaż wiedziałam, że nigdy się nie spełnią. Wiedziałam wtedy, że nigdy nie pojadę na koncert, nigdy ich nie spotkam i nigdy nie zamienię nawet słowa z żadnym z nich. Teraz naprawdę podziwiam chłopców za to, że coś im się chce, mimo tego, co mają na głowie. Przeszło mi już zafascynowanie uroczym boybandem, chociaż w dalszym ciągu uwielbiam oglądać z nimi wywiady, czy słuchać ich muzyki. Teraz jednak coś, co jest dla mnie najważniejsze, to studia. Muszę je skończyć, muszę zacząć pracować. Wzdycham ciężko i gdy odwracam głowę, zastaję uroczo uśmiechającego się szatyna. Odpowiadam mu uniesieniem kącików.
-Dzień dobry, pani doktor. -mówi, a ja zaczynam się śmiać.
-Panie Tomlinson, nie jestem jeszcze lekarzem. -odpowiadam, na co macha ręką.
-Błagam, nie mów do mnie na „pan”, nie jestem jeszcze taki stary. -mówi, a ja kiwam głową, kiedy oboje cicho się śmiejemy. -Od kiedy Sky tutaj jest? -marszczę brwi, poważniejąc. Skąd oni ją znają, do cholery?
-Dwa i pół miesiąca. -wzdycham, a Lou głośno wciąga powietrze. -Louis, skąd ją znacie? -pytam w końcu, kompletnie zdezorientowana. Chłopak przygryza wargę, a gdy zauważa Harry'ego wychodzącego z sali Scarlett, uśmiecha się i wstaję. Robię to samo, po czym opieram się o ścianę. -Jest byłą któregoś z was?
-Nie. -odpowiada zwięźle. Patrzę na niego wyczekująco. -Ona jest siostrą Nialla, Joy. -oznajmia, a mi kolejny raz tego dnia szczęka opada na podłogę.
Kilka minut później razem z Niallem siedzę już w moim prostym gabinecie. Nic szczególnego. Błękitne ściany, na których wisi kilka krajobrazów, beżowa, brudna wykładzina, szafa stojąca w rogu i biurko, przy którym siedzimy na teraz na dwóch, niewygodnych krzesłach.
-Widzisz, Sky od zawsze była trudnym dzieckiem. To zawsze ona wszczynała bójki, niezależnie czy z chłopcami, czy dziewczynami. -mówi zamyślony blondyn. -Myślę, że w ten sposób mogła chcieć zwrócić na siebie uwagę, bo faktycznie, nasi rodzice nie poświęcali jej tyle czasu, co mi i Gregowi. Starałem się to nadrobić, bo kochałem ją naprawdę najmocniej z całej rodziny. Oczywiście w niewielkim stopniu, ale jednak. Była moją młodszą siostrą, o którą starszy brat ma obowiązek zadbać. Greg coraz częściej wychodził z domu, późno wracał, przez co nie interesował się nią tak, jak ja. -przygryza wargę w zamyśleniu. -Z resztą nie dziwię mu się, dojrzewał, miał swoją grupkę przyjaciół, wychodzili razem na imprezy. -wzrusza ramionami. -Norma, nic dziwnego. Kiedy miała jedenaście lat, ja skończyłem piętnaście, więc też bywałem w domu coraz mniej. Nie mówiąc o Gregu, który w wieku 19 lat zamieszkał z dziewczyną w nowo kupionym mieszkaniu. Pamiętam, że raz wróciłem do domu po domówce, rodzice siedzieli w salonie, a ja nie do końca trzeźwy musiałem się wysikać. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem, jak siedzi zapłakana na podłodze, z zakrwawionymi udami i przedramionami, z żyletką w ręce. Nigdy nie zapomnę tego, jak patrzyła na mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Była przerażona. Natychmiast wytrzeźwiałem, nie wiedziałem co dalej. Wtedy także zauważyłem jej stare blizny i wiedziałem, że musi to robić już od co najmniej roku. Załamałem się. Moja mała siostrzyczka zaczęła się ciąć w wieku dziesięciu lat. -kręci głową, ze łzami w oczach. Siedzę cicho, chłonąc wszystkie informacje. -Podszedłem do niej wtedy i wyjąłem żyletkę z jej malutkich dłoni. Kompletnie do nich nie pasowała. Wiedziałem, że jak powiem rodzicom o tym, co zrobiła, to jedynie pogorszę sprawę, więc wziąłem papier i zacząłem wycierać jej wciąż krwawiące, drżące ręce. Powiedziała wtedy „zostaw Niall, zostaw, może uda mi się wykrwawić”. Nie mogłem nic zrobić, zatkało mnie. „W końcu będziecie ode mnie wolni, będzie wam lepiej” -wspomina cicho. -Nic nie mówiąc, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do siebie. Pamiętam, że jeszcze wtedy z jej ud zaczęło kapać na podłogę, a mieliśmy wtedy białe kafelki, więc musiałem to szybko wytrzeć. Nie byłem dobry w opatrywaniu ran, ale chociaż miałem jakieś podstawy ze szkoły. Wiedziałem, że najlepiej zrobi wizyta u lekarza, ale nie chciałem ryzykować. Obwiązałem jej kończyny bandażem i ułożyłem ją w moim łóżku. Od tamtej pory już zawsze spała ze mną. Wtedy już zdawałem sobie sprawę, że chcę związać swoją przyszłość ze śpiewaniem, więc codziennie gdy zasypiała nuciłem jej jakieś kołysanki. W pewnym momencie dołączyła do mnie, więc śpiewaliśmy razem. Miała taki uroczy głos, gdy coś nuciła. Pamiętam też dzień, gdy wracając ze szkoły dostałem od Grega SMSa, żebym przyszedł do szkoły Scarlett. Szczerze mówiąc najpierw, się przestraszyłem, że znowu coś zbroiła, więc całą drogę pokonałem biegiem. Gdy wszedłem do szkoły, okazało się jednak, że ma występ i przed wszystkimi ma zagrać na fortepianie. -wzdycha ciężko. -Nawet nie wiedziałem, że chodziła na jakieś zajęcia dodatkowe. Kiedy skończyła, byłem z tak strasznie dumny, że gdy się kłaniała, wbiegłem na scenę i mocno ją przytuliłem. -śmieje się smutno, a ja w dalszym ciągu nie przerywam jego opowieści. -Po tym codziennie przed snem planowaliśmy nasze kariery. To ona kazała mi pójść do xFactora, a potem mieliśmy razem koncertować po świecie. -z jego twarzy znikają wszystkie emocje, a w gabinecie zapadła cisza. -Zawsze była taka, jak ja, przed tym całym gównem. Pochłaniała nieskończone ilości jedzenia, śmiała się z każdej, nawet tej najmniej śmiesznej rzeczy. Udawała normalną dziewczynkę, żeby potem dorobić na swojej skórze kolejne rany. Nikt nic nie wiedział, potrafiła dobrze ukrywać swoje tajemnice. Starałem się jak mogłem, żeby zająć jej czas. Nauczyłem ją gry na gitarze, więc potrafiła już grać na dwóch instrumentach. I oczywiście wciąż pięknie śpiewała. Kilka dni przed castingiem powiedziała mi, że dzień przed moim wyjazdem będzie miała dla nas niespodziankę. Strasznie ciekawiło mnie, co chce pokazać mi, Gregowi i rodzicom, więc dopytywałem ją o to na każdym kroku. „Jezu, Niall, daj spokój, po prostu przyprowadzę kogoś do domu.” rzuciła przewracając oczami. Zmartwiłem się, nie chciałem, żeby kogoś miała. Wiedziałem, że w wieku czternastu lat pojawiają się pierwsze związki, jednak nie mogłem pozwolić, żeby jakiś gówniarz się do niej dobierał. W końcu nadszedł ten cholerny dzień. Była wtedy cała w skowronkach, dawno nie widziałem jej tak szczęśliwej. -blondyn znów zamyśla się na chwilę, marszcząc przy tym brwi. -Wydukała to standardowe „mamo, tato, muszę wam kogoś przedstawić”, po czym wprowadziła do domu dziewczynę. Rodzice na początku myśleli, że żartuje, więc ją pocałowała. Stałem obok wpatrując się w to, co się działo z opadniętą szczęką.
-Chcesz powiedzieć, że Scarlett jest... -przerywam mu, a on nie daje mi dokończyć tego pytania.
-Nie wiem. -wzrusza ramionami. -Wiem, że jeszcze wtedy była osobą biseksualną. W każdym razie dalszy ciąg tego dnia był istnym koszmarem. -przyznaje. -Sky pokazała rodzicom rany, płakała, krzyczała, że gdyby nie Magda, to już by tego nie wytrzymała.
-Domyślam się, że Magda, to właśnie dziewczyna Sky, tak? -patrzę na niego pytająco, a chłopak kiwa głową, potwierdzając moje przypuszczenia.
-Potem po prostu wyszła z domu, płacząc i trzaskając drzwiami. -kontynuuje, pocierając palcami podbródek. -I już nie wróciła. -dodaje po chwili. -Po pierwszych dwóch tygodniach myśleliśmy, że nie żyje, że udało jej się popełnić samobójstwo tak, jak tego chciała. Policja była bezradna, nikt jej nigdzie nie widział. W mieście zaczęły pojawiać się pierwsze plakaty i wtedy Scarlett zadzwoniła do mnie. Powiedziała, że jest bezpieczna. Jest z Magdą i żebym jakoś wpłynął na rodziców, bo plakaty zaszkodzą mojej karierze. Przekonywałem ją, żeby wróciła do domu, na co się oczywiście nie zgodziła. Kazała mi przyrzec, że nigdzie i nigdy o niej nie wspomnę. Na początku w ogóle nie chciałem słuchać takich rzeczy. Więc przestała się odzywać, a jedynym warunkiem, że by znów zaczęła to robić, było uznanie jej za martwą... Jeśli rozumiesz o co mi chodzi. -kiwnęłam głową, żeby kontynuował. -Chciałem wiedzieć, że nic jej nie jest, że jest bezpieczna. Dlatego nigdzie o niej nie mówiłem. Na żadnym castingu, w żadnym xFactorze. Wszyscy myśleli, że mam tylko Grega, a prawda jest taka, że istnieje także Scarlett. Dzwoniliśmy do siebie codziennie, kiedy tylko mogliśmy. Nie tylko telefonicznie, bo Skype też dużo dawał. Chłopcy kilkakrotnie przyłapywali mnie na rozmowach z nią, ale uznali, że to moja dziewczyna. Powiedziałem im o wszystkim, kiedy byliśmy wtedy u Harry'ego w bungalowie. Nikomu nic nie powiedzieli, często nawet rzucili jakiś tekst do kamerki, kiedy z nią rozmawiałem. -kąciki jego ust unoszą się ku górze, gdy mówi. -A potem zaczęły się występy na żywo. -uśmiech blondyna natychmiast blednie. -Rozmawialiśmy coraz rzadziej. W dniu finału, jedyne co robiliśmy, to próby. Nie mieliśmy nawet czasu zjeść. Cały czas coś nie pasowało, więc pracowaliśmy nad tym tyle, ile tylko mogliśmy. Nie miałem pod ręką telefony, zresztą nawet, jeśli byłoby inaczej, to pewnie i tak bym na niego nie spojrzał. Kiedy przegraliśmy, czułem się fatalnie. Naprawdę. -wyznaje. -Najgorsze uczucie na świecie. Dokopałem się do swojego telefonu i zabrałem się za odczytywanie wszystkich SMSów. W końcu dotarłem do najstarszego z tego dnia, od Scarlett - „kocham Cię Niall”. Gdy to zobaczyłem, kompletnie mnie zamurowało. Sky nigdy nie wyrażała swoich uczuć w tak bezpośredni sposób. Żeby wyznać mi swoją miłość, zawsze pocierała kciukiem mój nadgarstek. Z Magdą, z tego co mi wiadomo, było tak, że dziewczyny mocniej ściskały swoje dłonie. Miała tak z każdym. Oddzwoniłem od razu, nie wiedziałem, czy coś głupiego przypadkiem nie wpadło jej do głowy. Trzymała się tak, jak zwykle, nie było źle. Pocieszała mnie, mówiła, że teraz przynajmniej ktoś się o mnie dowiedział. Miała czternaście lat, a mówiła jakby miała są sobą całe życie. Chwilę potem pojawił się Simon ze swoim pomysłem. Kilka dni potem kontakt ze Sky mi się urwał. Myślałem, że to chwilowe, jednak gdy dzwoniłem, pisałem, szukałem, nic. Przewidziała to. Myślała, ze ją zostawię. Nie wiedziałem co robić, gdzie jej szukać, w jaki sposób. Rodzice już dawno uznali ją za martwą. Ja wiedziałem, że to nieprawda. Każdego dnia dobijałem się do niej, co nic nie dawało. Myślałem o odejściu z zespołu przez chwilę. -przyznaje. -A potem zadałem sobie pytanie: „co, jeśli ona naprawdę nie żyje? Co, jeśli patrzy na mnie teraz z góry?”. Wtedy dotarło do mnie, że muszę zostać. Bo ona by tego chciała. Poddałem się. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, bo przecież moja mała, kochana, niewinna siostra nie żyła, a ja nie zrobiłem nic, żeby temu zapobiec. -powiedział cicho, pocierając swoje zmęczone oczy. W pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza. -A potem zupełnie przypadkiem zjawiłem się w jej sali. -stwierdza wzdychając. -Jak tu trafiła? -pyta. -W ogóle co to znaczy, że jest najtrudniejszym przypadkiem z oddziału? Możesz mi coś powiedzieć? -przez chwilę zastanawiam się, czy nie porozmawiać najpierw z pacjentką, ale wyraz twarzy jej brata mnie przekonuje.
-Nie było mnie przy jej przyjęciu, jednak z tego, co słyszałam, jej dziewczyna wezwała karetkę. -mówię, w skupieniu przygryzając dolną wargę.
-Dziewczyna? -chyba oboje w tym momencie myślimy o Magdzie. -Jak wyglądała?
-Wysoka szatynka, z niebieskimi oczami, z tego, co zostało mi powiedziane. -opisuję i widzę, jak źrenice Nialla się rozszerzają.
-To ona. -rzuca. -Magda wezwała tę karetkę. Mówiła coś?
-Nie wiem... Na pewno nie podała danych osobowych pacjentki. -odpowiadam zgodnie z prawdą, po czym opowiadam chłopakowi zachowania Scarlett. Nie pomijam żadnych szczegółów, więc chłopak słysząc o koszmarach sennych i „zaniku mowy” chowa twarz w dłoniach. Pyta mnie, ile czasu przewiduję, na przywrócenie siostrze normalnego stanu, a gdy odpowiadam, że nie wiadomo, ponieważ do każdego pacjenta trzeba mieć indywidualne podejście, oboje decydujemy się zakończyć temat.
Razem z Niallem głośno wzdychamy wychodząc z gabinetu i kierujemy się w stronę sali czarnowłosej dziewczyny, która okazuje się być pusta. Marszczę brwi i przeszukuję korytarz wzrokiem, gdy nagle słyszę dźwięk tłuczonego szkła, dochodzącego z łazienki.
* Silence = cisza - pozstanowiłam to jednak wyjaśnić, gdyby ktoś nie wiedział c:
____________________________________________________________________________
Dobry wieczór Aniołeczki piękne!
Życzę Wam szczęśliwego powrotu do szkoły, dużo uśmiechu i samych dobrych ocen ♥
Enjoy i do następnego! c:
Zaskakujący i ciekawy rozdział. Bylam pewna, że Silence będzie byłą Nialla, a nie jego siostrą, Ciekawa opowieść o ich życiu. Świetnie, oby tak dalej x
OdpowiedzUsuń/ @_quidditch _
nie jest zbyt absurdalne?
UsuńSuper ❤ @GaBalove333
OdpowiedzUsuńO boze jakie to cudowne az czuje bol w sercu jak czytam to.. Przepieknie piszesz jestem zafascynowana samym tym pomyslem a to jak piszesz to o prostu odbiera mowe. Czytam dalej i az sie boje, mam lekkie ciarki. Pozdrawiam aniolku
OdpowiedzUsuń