17.01.2015

rozdział 4

Scarlett's POV

Dziwnie jest mieć na sobie obcisłe, czarne rurki do kompletu z równie obcisłą, czarną koszulką zamiast luźnej, różowej piżamki, którą nosiłam na zmianę z białą, przez dwa miesiące. Dziwnie jest mieć na sobie czarne, ciężkie buty, zamiast ciepłych, mięciutkich skarpetek.
Siedzę nieruchomo na łóżku i daję Joy czesać moje włosy, bo to lubi. Pozwalam jej, bo to, co mam na głowie jest naprawdę w koszmarnym stanie i -szczerze mówiąc- kompletnie mnie to nie dziwi. Nie wiem kiedy ostatnio próbowałam coś uczesać. Albo raczej – Magda próbowała. To chyba wiele wyjaśnia. Dwa miesiące moje włosy żyły swoim życiem i teraz Joy próbuje doprowadzić je do porządku. Życzę jej powodzenia, bo wolałabym je zachować, ale nie zdziwię się, jeśli zaraz powie mi, że będę musiała ogolić się na łyso. 
-Długo jeszcze? -pytam, wzdychając ciężko, na co się wzdryga. Przypuszczam, że nie przywykła jeszcze do tego, że mówię. -Naprawdę możesz dać sobie spokój, umówię się do fryzjera. 
-Nie, zaraz skończę. -niemalże słyszę, jak się uśmiecha. -Ale powinnaś podciąć końcówki. 
Wzruszam ramionami i siedzę dalej. Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że śpię. Zawsze działa. Myślę o tym, o czym śnią normalni ludzie. Dalekie spacery, promienie słoneczne na skórze, ciepły wiatr, plaża, morze. Marzę o czymś takim, potrzebuję odpoczynku od ciągle zachmurzonego Londynu, deszczu i całej reszcie tych smutnych, męczących rzeczy. 
-Skończone. -Odzywa się dziewczyna, a ja otwieram oczy. Biorę od niej szczotkę do włosów i uśmiecham się. Właśnie zauważam, że w pokoju przebywa także Niall i uśmiecha się do mnie. 
-Gotowa? -pyta. Kiwam głową. -Spakowałem twoje rzeczy, mam leki i wszystkie papiery. -oznajmia. Ponownie kiwam głową. Wyciąga do mnie rękę. Tego momentu chyba bałam się najbardziej. Wiedziałam, że kiedyś stąd wyjdę, ale nie miałam pojęcia, że będzie to wyglądało w ten sposób. Odwracam się do uśmiechniętej dziewczyny, wciąż siedzącej za mną. Nie wiem co powiedzieć, więc siedzę i patrzę, jak to mam w zwyczaju.
-Odzywaj się, bierz leki. -odzywa się. -Musisz jeździć do psychiatry, na początku przynajmniej raz w miesiącu. -strzepuje niewidzialny pyłek z mojej koszulki. -Nie odwalaj nic głupiego, wątpię, żebyś chciała tutaj wrócić. -wzdycha. -Chociaż, jeśli mam być szczera i jeśli by to ode mnie zależało, nie wypuściłabym cię stąd. -marszczy brwi, a ja zaczynam się śmiać. 
-Dzięki, Joy, wiedziałam, że zawsze można na ciebie liczyć. -puszczam dziewczynie oczko, na co uśmiecha się lekko i patrzy na mnie. -Uważaj na siebie, proszę. -mówi cicho, na co kiwam głową i przytulam ją mocno. 
-Dziękuję, Joy. -szepczę. -Za wyciąganie mnie z koszmarów, pomarańcze i dotrzymywanie towarzystwa, bo ja na twoim miejscu już dawno bym się poddała. -śmieję się smutno. -Skończ studia i nie siedź tutaj, wybierz lepszą specjalizację. -klepię ją w kolano. -Bo sama zwariujesz. Jak twój przełożony. -pokazuję jej język, na co wybucha śmiechem. 
-Wiedziałam, że nie lubisz Jamesa. -kładzie mi dłoń na ramieniu. -Oh, Silence, Silence. -po chwili patrzenia na mnie wygląda, jakby doznała jakiegoś oświecenia. Wyjmuje z kieszeni swojego fartucha mały notesik i długopis. Wyrywa małą karteczkę, zapisuje coś na niej i podaje mi. -To mój numer. -oświadcza. -Nie zgub i dzwoń do mnie na tyle często, jak się tylko da. Słyszysz? -kiwam głową. -Leć. -obydwie wstajemy z łóżka i podchodzimy do mojego brata. -Niech pan o nią dba, panie Horan. -uśmiecha się, na co nie wytrzymuję i szturcham ją łokciem. 
-Chryste, Joy, to mój brat, mów do niego normalnie! -wzdycham, na co pozostała dwójka się śmieje. 
-Będę. -odpowiada Niall i delikatnie przytula dziewczynę. -Będziemy w kontakcie. -zwraca się do niej, na co ta kiwa głową. Jej śmieszne, kolorowe włosy dzisiaj nie są spięte w koka, jak zazwyczaj, ale luźno opadają na jej ramiona. Są w odcieniu ciemnego granatu, a jasnoróżowe pasemka świetnie z nim współgrają. Właśnie zauważyłam, że końcówki włosów ma pofarbowane na fioletowo. Śmieję się głośno, bo chociaż opis jest absurdalny, kolorowa fryzura świetnie do niej pasuje i nie wyobrażam sobie, żeby mogła mieć kiedykolwiek inne włosy. Kiedy unoszę wzrok, widzę, że Niall i Joy patrzą na mnie pytająco. To pewnie przez ten niekontrolowany wybuch śmiechu.
-Świetny dobór kolorów. -tłumaczę, wskazując palcem na delikatne loki mojej -teraz już byłej- lekarki, która właśnie się uśmiecha. 
-Dziękuję. -mówi, a mój brat oplata mnie ramieniem w talii. Stoimy w ciszy, która koszmarnie się dłuży.
-Będę się odzywać. -zapewniam cicho, na co kolorowowłosa kiwa głową i uśmiecha się.
-Na to liczę. -odpowiada, po czym machamy sobie nawzajem. Niall bierze mnie za rękę i po kilku minutach, podczas których zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądało moje życie, znajdujemy się na parkingu przed szpitalem. Pada deszcz, ale jest ciepło. Wczesna jesień. Widzę różnokolorowe liście, wdycham ciepły wiatr, o którym dopiero myślałam. Nie miałam okien w swojej izolatce, więc po dwóch miesiącach przebywania w zamknięciu naprawdę cieszy mnie ten widok, a delikatny uśmiech sam, mimowolnie pojawia się na mojej twarzy. Mój -o wiele więcej niż ostatnio- wyższy brat stoi obok i patrzy na mnie, wciąż trzymając mnie za rękę. 
-Zmokniesz, mała. -przypomina mi. -Nacieszysz się tym w domu, nie na parkingu pod psychiatrykiem. -śmieje się i całuje mnie w policzek. Kiwam głową, bo wiem, że ma rację. Jak zwykle. -Najpierw musimy pojechać do Harry'ego, muszę wziąć od niego swoje rzeczy, które przypadkiem mi zabrał, plus Louis się uparł i zrobili ci tort. -śmieje się, na co uśmiecham się szerzej. -Tylko nic nie wiesz, bo to miała być niespodzianka. -śmieję się, kiwając głową. 
-Dzięki, za zepsucie niespodzianki, braciszku. -mówię, na co pokazuje mi język. Ruszamy się z miejsca i po chwili otwiera mi drzwi od strony pasażera. Grzecznie wsiadam i od razu zapinam pas.  Kilka sekund później Niall siada za kierownicą, uśmiechając się do mnie. Ruszamy, a ja podziwiam wszystko, co jestem w stanie zobaczyć. Zgniłe liście ułożone w niewielką kupkę, błoto, niedające przejść ludziom, ogromne kałuże zajmujące całe chodniki, ale i ogromny samochód mojego brata, który jeszcze pachnie nowością, przez co zdaję sobie sprawę, że musiał kupić go niedawno. Palcem delikatnie przejeżdżam po skórzanej tapicerce i uśmiecham się. -Zawsze miałeś gust do samochodów. -rzucam, przypominając sobie jak bawiliśmy się małymi samochodzikami mając po kilka lat. On zawsze jeździł ostrożnie, a ja najeżdżałam na niego, powodując wypadek. Strasznie się wtedy wkurzał, powodując tym, że wybuchałam śmiechem i uciekałam przed nim po całym domu, co niewiele dawało, bo on i tak mnie dorwał i łaskotał niemiłosiernie długo. Pod tym względem nigdy nie miał dla mnie litości. Tłumaczył mi kiedyś, że nienawidził oglądać mnie smutnej, więc mnie po prostu łaskotał, przez co później gniewałam się na niego i robiłam mu na złość. Wtedy przewracał oczami i naprawiał to, co zdążyłam nabroić. Jest cholernie cierpliwy i bardzo go za to podziwiam. Niewiele myśląc, wyciągam rękę, chwytając jego dłoń, która luźno spoczywa na swoim kolanie i po chwili odnajduję kciukiem jego nadgarstek, delikatnie go muskając. -Ręce ci urosły. -marszczę brwi, na co wybucha śmiechem, powodując tym mój delikatny uśmiech. 
-Też cię kocham, mała. -mówi patrząc na mnie, a ja uśmiecham się szerzej. Resztę drogi pokonujemy pogrążeni w ciszy, on -jak zawsze- skupia się na drodze, a ja podziwiam widoki wciąż trzymając go za rękę. Dzięki Bogu za automatyczne skrzynie biegów. Nie mija kilka minut, a zatrzymujemy się na podjeździe pod ogromnym domem i moja szczęka pewnie by opadła -jak Joy, kiedy usłyszała mój głos- gdybym nie wiedziała, że mieszkańcami tego budynku są członkowie najpopularniejszego boybandu na świecie, zarabiający tyle hajsu, że pewnie kupno takiej willi nie było dla nich czymś trudnym. Wysiadam z samochodu, rozglądając się po otoczeniu. 
-Mieszkasz w czymś podobnym? -pytam, patrząc na Nialla.
-Można tak powiedzieć. -śmieje się. -I teraz już mieszkaMY, mała. -oznajmia, podkreślając końcówkę przedostatniego słowa.
-Fakt. -uśmiecham się nieśmiało i biorę go za rękę. Wchodzimy na werandę i mój brat pozwala mi zadzwonić do drzwi. Zawsze małam słabość, do tych śmiesznych guziczków. Drzwi otwiera nam Louis, uśmiechając się ciepło. 
-Scarlett! -woła, mocno mnie przytulając. 
-Lou-Lou! -śmieję się głośno. -Jesteś wyższy, niż przypuszczałam. -mamroczę w jego koszulkę.
-Louis. -słyszę głęboki, zachrypnięty głos Harry'ego. -Zaraz ją udusisz. -wzdycha, delikatnie uderzając swojego chłopaka szmatką w ramię. -Cześć mała. -mówi i bierze mnie na ręce, także przytulając -tylko trochę delikatniej- i okręca się wokół własnej osi, kiedy starszy z nich łaskawie mnie puszcza.
-Hazza. -uśmiecham się. -Coś ty zrobił z włosami?! -chwytam kilka kosmyków pomiędzy swoje palce. Gdzie są moje loczki?! -wydymam wargi.
-Urosły. -wzrusza ramionami, odstawiając mnie na ziemię, przez co muszę stanąć na palcach, żeby chociaż dotknąć jego obojczyków. Chryste, ile on ma? Dwa metry? Mentalnie przewracam oczami. Muszę przywyknąć, że ja i moje liche metr pięćdziesiąt osiem nadajemy się tylko i wyłącznie do bawienia się w chowanego. 
-Mamy dla ciebie niespodziankę! -oznajmia piskliwie Louis i naprawdę nie wiem, czy jego uśmiech może być szerszy. Udaję zaskoczoną i idę za uroczą parą chłopców, oglądając się za siebie w poszukiwaniu Nialla, który zawraca sobie głowę zdejmowaniem butów. Ja wzruszyłam na to ramionami, bo rozwiązywanie glanów jest męczącym i nudnym zadaniem. Wolę je wiązać i rozwiązywać w ostateczności. Rozglądam się po wnętrzu domu, które pokryte jest ciepłymi kolorami. Co jakiś czas pojawiają się wspólne zdjęcia chłopców w różnych częściach świata. Zatrzymuję się przy nagrodach, jakie otrzymali jako zespół. Dookoła nich wiszą niewielkie plakaty z ich wizerunkiem. Oglądam wszystko dokładnie, starając się niczego nie zepsuć, kiedy słyszę ciche miauknięcie. Spuszczam głowę widząc małego, czarnego kotka. 
-Aaaaaawh! -piszczę do siebie, od razu biorąc małego na ręce. Niall gdzieś zniknął w momencie, kiedy chciałam zapytać, czy przypadkiem nie wie, jak kociak się wabi. Wzdycham ciężko i siadam na podłodze, trzymając maleństwo w ramionach. Jest niewiele większy od dwóch moich dłoni i jestem pewna, że ma niecałe dwa miesiące. -Ale jestem słodziutki, a jaki uroczy! -mamroczę, drapiąc malca za uszami. -Czarna malutka kuleczka, z wystającymi uszkami, ojejku jejku, jaki piękny jestem kociaczek. -piszczę słodko, wsłuchując się w ciche pomrukiwanie. -Najpiękniejsza istotka na ziemi, prawda? -pytam kota, zdając sobie sprawę, że nie odpowie, ale wciąż jest czymś tak uroczym, że nie da się do niego nie gadać różnych dziwnych bzdur. 
-Jak ty żeś to zrobiła? -słyszę szept Harry'ego, który stoi nade mną.
-Zrobiła co? -marszczę brwi. Jestem zła, tylko nie wiem na co bardziej. Na to, że słyszał jak zwracam się do zwierzaka, czy właśnie dlatego, że przerwał mi zachwycanie się nim. 
-Wzięła ją na ręce. -kiwa głową w kierunku małej-czarnej-kulki. 
-Normalnie? -pytam ironicznie. -Podeszła, to się schyliłam i wzięłam na ręce. Żadna filozofia, Styles. -śmieję się, drapiąc kota pod bródką. 
-Na ogół do nikogo nie podchodzi. -patrzy na mnie w zdziwieniu.
-Na litość boską, Harry, umarłeś tam po drodze czy co? -zniecierpliwiony głos Louis'ego dociera do naszych uszu, a chłopak chwilę później staje obok swojego partnera, patrząc na mnie i na małą-czarną-kulkę w zdziwieniu. 
-Po prostu do mnie podeszła. -powtarzam wzdychając. Mała siedzi w moich rękach i mruczy głośno, przyglądając się całej zaistniałej sytuacji z zadowoleniem. -Jak ją nazwaliście? -zmieniam temat. Nie mam ochoty wysłuchiwać, jaka muszę być niesamowita, bo podchodzi do mnie wybredny kot. Magda była weterynarzem, a ja wiele czasu spędzałam u niej w pracy, więc mam wiele wspólnego ze zwierzakami. I naprawdę nie chce mi się im tego tłumaczyć.
-W sumie, to jeszcze jej nie nazwaliśmy. -mamrocze Harry, drapiąc się po głowie.
-Nic dziwnego. Dwóch facetów w jednym domu i kotka. -przewracam oczami wstając, wciąż z maluchem na rękach. -Chodź, mała-czarna-kulko. Nie będziemy poświęcać tym idiotom czasu, skoro nawet nie potrafią wymyślić ci imienia. -mamroczę, udając oburzenie i udaję się w stronę kuchni, słysząc za sobą śmiech. Wchodzę do pomieszczenia i zastaję Nialla z nożem w ręku, czyhającego na moje ciasto. Śmieję się cicho.
-Braciszku, skarbie, to mój tort. -przypominam, pokazując mu język. Blondyn śmieje się cicho i podaje nóż Louis'emu, który właśnie wszedł do kuchni. Chłopak uśmiecha się szeroko i podchodzi do stołu, z zamiarem pokrojenia mojego ciasta.
-O nie, kochanie, to nie jest dobry pomysł. -wzdycha Harry, zabierając nóż wybrankowi. -Już i tak musiałem robić tort drugi raz, bo gdy zdecydowałeś się mi pomóc za pierwszym, pomyliłeś cukier z solą. -przewraca oczami, a ja wybucham śmiechem.
-Piąteczka, Lou, widzę, że moje zdolności kucharskie są podobne do twoich. -rzucam, obracając się do chłopaka, który po chwili przybija ze mną piątkę, uśmiechając się.
Kilka minut później siedzimy przy stole, zajadając się naprawdę przepysznym, czekoladowym tortem. Mała-czarna-kulka zasnęła mi na kolanach, więc zmusiłam wszystkich do szeptu. 
-Jedziemy? -pyta mnie cicho Niall, po zjedzeniu piątego kawałka ciasta. Kiwam głową, bo naprawdę jestem zmęczona, za dużo emocji jednego dnia. 
-Wziąłeś swoje rzeczy? -pytam, na co tym razem on twierdząco kiwa głową. Kończę szósty kawałek tortu i wstaję powoli po czym delikatnie odkładam kota na miękki fotel w pokoju obok. Po zapewnieniu Harry'ego, że naprawdę nie musi pakować nam tego tortu, bo na pewno wrócę tu jutro, żeby pobawić się z małą-czarną-kulką, żegnamy się i wychodzimy, a dwadzieścia minut później jesteśmy pod domem. Faktycznie, wygląda podobnie do willi Larry'ego. Może jest niewiele mniejsza, ale wciąż piękna. Uśmiecham się do siebie, przytulając brata. Niall bierze mnie za rękę i po otworzeniu drzwi wprowadza do domu, wzdychając z ulgą. 
-Chodź, pokażę ci twój pokój. -uśmiecha się. -Tylko zdejmij buty, pani Barbara przyjdzie dopiero w następnym tygodniu. -przewracając oczami wykonuję jego polecenie i kilka minut zajmuje mi zdjęcie butów. Domyślam się, że pani Barbara zajmuje się domem. Ciekawe jak wygląda i ile ma lat. W sumie już chciałabym ją poznać, musi mieć dużo roboty w tym domu. Idę o zakład, że jedyne co Niall tutaj robi, to granie w fifę, oglądanie meczy w telewizji, jedzenie i spanie. Nic więcej. Mimo wszystko, podekscytowana łapię brata za rękę. Wchodzimy na drugie piętro, więc stwierdzam, że pokój musi być naprawdę piękny, żebym wybaczyła blondynowi dwa piętra męczarni. Przecież wie, że nienawidzę schodów. Niall otwiera przede mną drzwi i w tym momencie  moja szczęka w końcu nie wytrzymuje i opada na podłogę. Pokój faktycznie jest przepiękny, ze szklaną ścianą naprzeciwko wejścia, ogromną przestrzenią, urządzony w białym kolorze, z lekko błękitnymi ścianami. Przy ścianie ze szkła stoi ogromne łóżko i kiedy podchodzę, żeby sprawdzić jak bardzo musi być wygodne, muszę powstrzymać się od krzyku szczęścia, bo okazuje się być łóżkiem wodnym. Rzucam się na Nialla, mocno go przytulając. 
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. -mówię, całując go w czoło. -Ale kiedy ty to wszystko urządziłeś?
-Wczoraj. -wzrusza ramionami, jakby mówił „dziewczyno, jestem jednym z najsławniejszych facetów na świecie i wszystkie firmy meblowe musiały mnie błagać, żebym wybrał ich usługi”, na co wybucham śmiechem. -Tam -wskazuje na drzwi po jednej stronie pomieszczenia. -masz łazienkę, a tam -wskazuje na drzwi po drugiej stronie pomieszczenia. -garderobę. -uśmiecha się. Trzymajcie mnie, zawsze chciałam być w posiadaniu czegoś takiego, a teraz to mam i nie włożyłam w to nawet żadnego wysiłku. -Szklana ściana wychodzi na ogród i łąkę, więc nie musisz się przejmować niepotrzebnymi ludźmi. -całuje mnie w czoło. Jestem tak zaskoczona i szczęśliwa, że nie mogę wydobyć z siebie żadnego dźwięku. -Odpocznij trochę i weź prysznic, a ja zrobię Ci obiad, dobrze? -uśmiecha się, głaszcząc mnie po głowie. 
-Dobrze. -kiwam głową, szczerząc się tak szeroko, że aż bolą mnie policzki.
-Tacos może być? -pyta wychodząc. 
-Tacos może być. -Całuję go w czoło i kręcę się po pokoju, dopóki nie upadam na podłogę i wciąż z szerokim uśmiechem wgapiam się w błękitny sufit, z małymi gwiazdkami, któr będą świecić w nocy.

_________________________________________________________________________

Dobry wieczór, zostawiam Was z rozdziałem czwartym, trochę dłuższym niż ostatni c:
Misie, mam do Was prośbę. Moglibyście komentować ten fanfic na twitterze z hashtagiem #AliveFF? Bardzo mi zależy na tym, żeby więcej osób się o nim dowiedziało. Wiem, że to dopiero czwarty rozdział, ale wciąż.
Bardzo dziękuję za tak dużą ilość wyświetleń, bo naprawdę nie spodziewałam się, że ktoś to będzie czytał, hahaha :)
Jakbyście mogli jeszcze tylko komentować, to byłoby już całkiem niesamowicie, bo to naprawdę motywuje i dzięki temu mam ochotę usiąść i napisać kolejny rozdział, a jeśli coś Wam się nie spodoba, to będę wiedziała co mam zmienić. Także komentowanie jest naprawdę ważne, proszę, postarajcie się napisać chociaż coś naprawdę krótkiego tam na dole, żebym wiedziała, że kilka godzin mojej pracy nie poszło na marne. Z góry bardzo wam dziękuję.
Trzymajcie się cieplutko Aniołki, do następnego, no i enjoy ♥ 

8 komentarzy:

  1. Takiego ff jeszcze nie było! Na początku myślałam, że Niall będzie chłopakiem Scarlett, a tu bum, to jej brat! Jestem pod wrażeniem, że nie ma wątku miłości chłopak-dziewczyna, chyba, że masz coś jeszcze w zanadrzu? :D
    Świetnie piszesz, życzę weny i czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam x
    ~ @glamourmattdrew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam "w zanadrzu" ale nie bedzie to watek hetero seksualny c;
      dzieki wielkie mis x

      Usuń
  2. Bardzo lubię czytać te ff. Jest po prostu świetne. Jestem ciekawa co się będzie działo dalej, mam nadzieję, że akcja jeszcze bardziej się rozkręci! Pisz dalej, bo dobrze Ci to idzie, a tymczasem ja czekam na dalszy rozwój akcji :D / @_quidditch _

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahahaha, tak, rozreci sie, to dopiero poczatek i w sumie w porownaniu z tym, co bedzie - tu nic sie nie dzieje, haha x
      jedyny problem jest taki, ze moje pomysly sa naprawde absurdalne, wiec idk czy ktos to w ogole bedzie potem czytal DDD:
      dziekuje misiu! x ♥

      Usuń
  3. rozdział tak jak każdy wcześniej - świetny. szybko go się czytało i jejku Nialler to taki slodki braciszek slkvjldfk czekam az zacznie sie dziac cos co po ora mi głowę i psychikę (jeśli coś takiego będzie, może mały spoiler?) i jesli możesz skarbie informuj mnie, wcześniej nie dostałam zadnej inf, choć prosiłam, wiec jesli mozesz to pisz o nowych rozdzialach :) x ~ @fluffyluoeh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, spoilerem będzie "Eleanor", ale wątpię, żeby to było to, czego się spodziewasz po przeczytaniu tego słowa, haha (:
      i wydawało mi się, że Cię informowałam, mam Cię zapisaną nad mojej karteczce (która wisi nad biurkiem :>), ale jeśli nie, to mega przepraszam i oczywiście, będę zwracała na to większą uwagę (:
      dziękuję! ♥

      Usuń
  4. Hejj ❤
    Dopiero trafilam na to ff i moge powiedziec ze zapowiada sie cudownie !! Rzeczywiscie takiego jeszcze nie czytalam :))
    @MartellaGirl xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi bardzo (:
      jeśli byś chciała i mogła, to byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś polecała ten fanfic dalej. dziękuję bardzo miś x

      Usuń