23.01.2015

rozdział 5

PRZECZYTAJCIE, PROSZĘ, NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM.
______________________________________________________________

Scarlett's POV

Jest zdecydowanie za ciemno. Nic nie widzę, nie wiem gdzie jestem. Otoczenie mnie przeraża, przytłacza, czuję, że nie mogę oddychać. Biorę wdech, ale nie mogę wypuścić powietrza ze swoich płuc. Zaraz mi je rozsadzi i oszaleję z bólu. Próbuję krzyczeć, ale głos więźnie mi w gardle.
Przed oczami przelatują mi twarze, jedna za drugą, nie jestem w stanie się im przyjrzeć, wszystko dzieje się za szybko. Kręci mi się w głowie i upadam, ale nie wiem na co. Pomieszczenie, w którym się znajduję, to jedna wielka czerń. Łapię się za klatkę piersiową, czując przeraźliwy ból. Słyszę pociąg, rozglądam się, nic nie widzę. Mam wrażenie, że od tego dźwięku - który jest coraz bliżej, zaraz wykrwawią mi się uszy. Klęcząc, panicznie obracam się wokół własnej osi. Dopiero zauważyłam, że płaczę. I nagle widzę światło. Jest kilka metrów przede mną i zbliża się w moją stronę. Pociąg. Próbuję uciec, ale nie mogę biec. Ból w płucach jest już nie do wytrzymania i osuwam się na tory, które znikąd pojawiają się pod moimi stopami. Kilka sekund i będzie po mnie, myślę, a bębenki moich uszu już nie wytrzymują. 
-Scarlett! -słyszę głośny krzyk Nialla i gwałtownie wciągam powietrze, które -jak się okazuje- wstrzymywałam, siadając na swoim nowym, wodnym łóżku. Jestem zmarznięta, spocona i przerażona. Cała się trzęsę, a z moich oczu lecą łzy. -Już, już cicho, cicho. -szepcze, przytulając mnie i głaszcząc po plecach. -Jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi, mała, jesteś ze mną i bardzo, bardzo cię kocham. -całuje mnie w czubek głowy. Udaje mi się złapać go za koszulkę i trzymam ją tak mocno, jakby była całym moim tlenem, który uciekłby gdybym go puściła. Udusiłabym się. Wystarczy mi takich emocji na jedną noc. -Już dobrze, mała, już dobrze. -kołysze mną delikatnie, gdy staram się unormować swój oddech. Nie jestem w stanie określić ile czasu minęło, zanim się uspokoiłam. Kilkanaście minut? Pół godziny? Półtorej? W końcu poluźniam uścisk swoich palców –które już zdrętwiały- na koszulce Nialla i patrzę na niego. 
-Lepiej? -pyta. Kiwam głową. -Kładź się, będę spał z tobą. -uśmiecha się, gdy wykonuję jego polecenie. Czuję się dziwnie, mając dwadzieścia jeden lat i śpiąc ze swoim dwudziestopięcioletnim bratem w jego ogromnym domu, chociaż nic nie zrobiłam. Nie zasłużyłam na to, nie powinno tak być. Powinnam go zapraszać do siebie do domu na herbatę, gdzie żyłabym ze swoim mężem, którego oczywiście Niall by nienawidził - jak to brat- i dwójką dzieci. A ja jestem pojebaną lesbijką, która zwaliła się mu na głowę, śpi z nim w jednym łóżku, bo przeraża ją wszystko dookoła. Nienormalne. 
Minęło już 7 dni odkąd się tutaj znalazłam. Media szaleją, bo jakaś dziewczyna wprowadziła się do jednego z najsławniejszych facetów na świecie i nikt nie wie kim jest. I co ja mam teraz zrobić? Wyjść do tych wszystkich ludzi z aparatami, którzy stoją pod domem i rzucić: „siemanko ziomeczki, jestem tylko biologiczną siostrą Nialla, o której nikt nigdy nie wiedział”? 
-Niall? -odzywam się, kiedy mocno mnie przytula.
-Hm? -pyta zachrypniętym od snu głosem.
-Co my teraz zrobimy? -szepczę
-Z czym? -marszczy brwi.
-Z tym wszystkim. Z ludźmi pod twoim domem, z twoimi fanami, z Modestem? -śmieje się cicho, wzruszając ramionami. 
-Nie wiem. -przyznaje. -I nie za bardzo mnie to obchodzi. Mam swoją siostrę w domu i to się dla mnie liczy najbardziej. -całuje mnie w czoło. -Śpij już, za dużo myślisz. -kiwam głową. Znowu ma rację. 
-Pójdziemy jutro do chłopców? -pytam jeszcze. -Chcę w końcu poznać Liama i Zayna z dziewczynami.
-Mhm. -mamrocze. Kiwam głową wiedząc, że powinnam już dać mu spokój. Jeszcze chwilę wgapiam się w świecące na suficie gwiazdki, po czym łapię nadgarstek mojego brata i odpływam. 

-Śniadanie, Scarlett. -mówi cicho Niall, budząc mnie i siadając obok. -Przyniosłem ci twoje ulubione płatki. -uśmiecha się, kiedy leniwie unoszę powieki. Podnoszę się, biorąc od niego miseczkę z płatkami kukurydzianymi i mlekiem.
-Bezlaktozowe? -pytam, z uśmiechem unosząc brwi.
-Oczywiście. Wiem, że przecież nie przełknęłabyś normalnego, wredoto. -wzdycha ciężko. -Jedz, ogarniaj się i jedziemy. -oznajmia wstając. -Poznasz jeszcze Eleanor. -rzuca, a ja zamieram, trzymając łyżkę z płatkami w połowie drogi do ust. 
-Ona naprawdę musi tam być? -marudzę.
-Daj spokój, da się z nią dogadać, naprawdę, jest całkiem miła, sama zobaczysz. -wzrusza ramionami. Jasne. -Wszyscy będziemy po zebraniu z Modestem, na które właśnie jadę, więc masz jakieś pół godziny samotności. -marszczy brwi. -Nie zrobisz nic głupiego, prawda? 
-Nie, Niall. -przewracam oczami.
-Mam nadzieję, ufam ci. -przypomina, wskazując na mnie palcem. -Lecę. -wzdycham ciężko. -Przyjadę po ciebie za jakieś czterdzieści minut, więc bądź już gotowa, dobrze? -całuje mnie w czoło, po czym kiwam głową. Wychodzi pół minuty później, więc odkładam miskę z niedojedzonymi płatkami na szafkę i idę do łazienki. Biorę długi, relaksujący prysznic, bo wiem, że pierwsze spotkanie z Eleanor nie będzie należało do udanych. Jestem larry shipperką, więc to chyba logiczne, że jej nienawidzę. Nie mam zamiaru być dla niej miła. Mentalnie wzruszam ramionami wychodząc z kabiny. Obwiązuję się ręcznikiem biorąc do ręki eyeliner. Dobre dwadzieścia pięć minut zajmuje mi namalowanie takich kresek na powiekach, jakie jestem w stanie zaakceptować. Jeśli zaraz nie będę gotowa, Niall mnie zabije. Szczotkuję jeszcze dość mocno wilgotne włosy i myję zęby, po czym wychodzę z łazienki. Mieszkam tutaj tydzień, a bałagan w moim pokoju przekracza moje możliwości. Staję przy kanapie i zrzucam na podłogę wszystkie ubrania, które na niej leżą. Wynajduję wzrokiem czarne rurki i ciemnoszarą, luźną koszulkę, po czym wzruszając ramionami ubieram to na siebie. Jeszcze kilka razy suszę ręcznikiem włosy i kiedy uznaję, że mój wygląd nie jest najgorszy – zbiegam na dół. Zakładam czapkę, którą naprawdę uwielbiam. Jest taka słodka, bo kiedy ją zakładam, na czubku głowy mam uszy misia i naprawdę mi się to podoba. Wczoraj przyszły moje czarne vansy, takie same jakie ma Louis, więc podekscytowana wsuwam je na stopy. Po krótkiej kłótni ze sobą zostawiam na wieszaku swoją kurtkę, na ramiona narzucając czarną bluzę z kapturem. Z wierzchu szafki na buty zabieram swoje klucze i wychodzę z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Nialla jeszcze nie ma, więc wsuwam ręce do kieszeni, gdzie -ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu- znajduję paczkę fajek. Kiedy ją otwieram okazuje się, że zostały tylko trzy, ale nie paliłam ponad dwa miesiące, więc jutro kupię drugą. Uśmiechając się do siebie jak wariatka, wkładam jednego papierosa między wargi i odpalam go zapalniczką, która również była w paczce. Jest błękitna i widząc napis wykonany markerem: „We're all addicted to something that takes the pain away” uśmiecham się do siebie. Zabrałam ją Magdzie. Zaciągam się głęboko, zamykając przy tym oczy. Tęskniłam za tym. Mija kilka minut i Niall wjeżdża na podjazd, patrząc na mnie dziwnie. Przewracam oczami, pokazując mu gestem, żeby dał mi chwilę, bo muszę skończyć papierosa. Wątpię, żeby był zachwycony moim paleniem u niego w samochodzie. Kiwa głową, na co jeszcze kilka razy się zaciągam, zanim wyrzucam niedopałek na trawnik. Zbiegam po schodkach i po chwili otwieram sobie drzwi do auta.
-Palisz? -pyta od razu. 
-Nie. -odpowiadam ironicznie.
-Przecież widziałem. -stwierdza, na co uderzam się otwartą dłonią w czoło.
-To po co pytasz? -śmieję się, a on wzdycha ciężko. Jestem ciekawa czy już ma mnie dość, czy jeszcze jednak nie. 
-Chyba oczekiwałem zaprzeczenia. Jakoś podniosłoby mnie na duchu. -wzrusza ramionami. 
-Nawet kiedy widziałeś, że stoję pod twoim domem i palę fajkę, Niall? -pytam z niedowierzaniem. 
-Nie wiem. -wzdycha, wyjeżdżając na drogę. -I to nasz dom, Sky. -przypomina mi. -Kiedy zamierzasz rzucić?
-Nie zamierzam. -odpowiadam. 
-Ponieważ? -pyta unosząc brwi. Szczera odpowiedź, brzmiąca „bo dzięki temu umrę szybciej” raczej by mu się nie spodobała. 
-Ponieważ nie. -uśmiecham się szeroko, przez co tym razem on przewraca oczami. 
-Wykończysz mnie kiedyś, Horan. -mamrocze pod nosem. 
-I tak mnie kochasz, Horan. -odpowiadam, puszczając mu oczko i powodując tym jego szczery śmiech. 
-Fakt. -zabawnie marszczy nos.
-Czego się dowiedziałeś na zebraniu? -pytam po dłuższej chwili milczenia. 
-W sumie niczego konkretnego. -wzdycha. -Na początku chcieli, żebyś udawała moją dziewczynę. -wybucham śmiechem. -Ale potem doszli do wniosku, że jednak nie będzie to miało najmniejszego sensu, więc mamy wolną rękę. -uspokajam się, patrząc na niego w zdziwieniu.
-Serio? -pytam niedowierzając. -Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że MODEST MANAGEMENT dał ci wolną rękę? -śmieję się ironicznie. -Woooow, jacy łaskawi. -rzucam sarkastycznie, a Niall postanawia puścić moje komentarze mimo uszu. -Kto to wymyślił? Eleanor? -ponownie zaczynam się śmiać.
-Scarlett. -rzuca ostrzegawczo Niall. -Daj już spokój, nie przeginaj. -przewracam oczami.
-Dobrze więc, co w takim razie zamierzasz zrobić? -unoszę brwi w zaciekawieniu.
-Nie wiem. -wzrusza ramionami. -Liczyłem na to, że ty coś wymyślisz. -oznajmia, a ja przygryzam wargę, przypominając sobie swoje marzenie, które krąży mi po głowie od kilku lat. 
-Pomyślę nad tym. -mamroczę, kiedy zajeżdżamy pod dom Louis'ego i Hazzy. Niall kiwa głową i wysiadamy z samochodu. Biegnę do drzwi, żeby z szerokim uśmiechem zadzwonić dzwonkiem, a Niall patrzy na mnie rozbawiony. 
-Ile ty masz lat? Pięć? -pyta stając obok mnie.
-Dwadzieścia jeden. -mamroczę. -A dzwonienie do drzwi, nie ma nic do mojego wieku, Horan, bo te guziczki są po prostu strasznie przyjemne. -przewracam oczami.
-Nie wątpię. -rzuca przez śmiech w momencie, kiedy drzwi otwiera nam niska dziewczyna o jasnych włosach, z delikatnymi, różowymi pasemkami. Uśmiecham się do niej nieśmiało, walcząc z chęcią wlepienia wzroku w swoje nowe buty.
-Perrie, to Sky, Sky, to Perrie. -przedstawia nas sobie Niall, a Perrie wyciąga do mnie dłoń. Zastanawiam się kiedy przegapiłam jej ślub z Zaynem, widząc na jej palcu serdecznym złotą obrączkę. 
-Wchodźcie. -jej głos jest przyjemny, chciałabym być w posiadaniu takiego. Niepewnie przekraczam próg mieszkania, jednocześnie biorąc głęboki wdech. Zdejmuję vansy, niedbale zostawiając je na środku przedpokoju, wieszam bluzę i odkładam swoją misiowatą czapkę na półkę. 
-Sky! -zamieram, kiedy jakaś szatynka rzuca mi się na szyję. -Chłopcy tyle mi o tobie opowiadali! -uśmiecha się szeroko. -Jestem Sophie. 
-Scarlett. -śmieję się, przytulając ją delikatnie. Sophie bierze mnie za rękę i wciąga do pokoju, stawiając przed Liamem, który również natychmiast mnie przytula. No naprawdę, nie żebym była przeciwna, ale moja przestrzeń osobista czuje się urażona. Zayn przygląda mi się z delikatnym uśmiechem i gdy Payne wypuszcza mnie ze swoich objęć, decyduję się podejść do niego. Chryste, gdybym była hetero, odbiłabym go Perrie. Musi być istnym bogiem seksu. I wszystkiego innego.
-Jestem Sky. -mówię cicho, uśmiechając się nieśmiało.
-Wiem. -pokazuje mi język i przytulając mnie delikatnie. -Dobrze cię widzieć w końcu inaczej, niż przez kamerkę. -śmieje się. -W ogóle dobrze cię w końcu widzieć. 
-Dzięki, Zaynie. -unoszę kąciki ust, rumieniąc się. Nie spodziewałam się takiego przyjęcia mnie do swojego grona. 
-Scarlett! -głos Lou dociera do moich uszu w momencie, gdy ten czochra moje włosy. 
-Dzięki, Tommo. -mamroczę sarkastycznie, odwracając się w jego stronę i starając się zawładnąć nad fryzurą, gdy w końcu JĄ zauważam. Stoi w rogu pomieszczenia i przygląda mi się badawczo. Naprawdę muszę się powstrzymać od przewrócenia na nią oczami. -Czemu się jej jeszcze nie pozbyłeś? -pytam chłopaka z wyrzutem. -Louis, do kurwy nędzy, nie chcę być niemiła, ale zauważ, do czego ona doprowadza. Pomijam okłamywanie fanów, na których poniekąd zależy wam najbardziej, ale sam fakt rujnowania twojego związku z Harrym. Czy ty widziałeś kiedykolwiek, jaki jest smutny kiedy jesteś z nią? -powtarzam sobie w myślach, żeby panować nad swoim tonem, ale to naprawdę trudne w zaistniałej sytuacji. Lou patrzy na mnie zdziwiony przez co marszczę brwi. -Przepraszam. -wzdycham.
-Jest w porządku. -Zapewnia mnie, zamykając w czułym uścisku. Moja przestrzeń osobista zaraz zwariuje. Lubię się przytulać, ale jak na razie wystarczy mi chyba na najbliższe osiem lat.
-Nie jest Louis. Nie mogę sobie wyobrazić przez co teraz przechodzicie, ale najbardziej z tego wszystkiego nie mogę zrozumieć tego, że sami to na siebie sprowadzacie. Trzy czwarte fandomu popiera twój związek z Harrym, a ty dalej nosisz brodę. -mamroczę niezadowolona, a chłopak -ku mojemu zdziwieniu- wybucha głośnym śmiechem. 
-Scarlett, mała, naprawdę cię uwielbiam. -uśmiecham się szeroko.
-Za co? Za to, że przychodzę do twojego domu i pierwsze co robię, to cię opierdalam? -śmieję się cicho.
-Za to też. -puszcza mi oczko. -No już, przywitaj się z nią. -kiwa głową w kierunku Eleanor. -No idź. -niezadowolona marszczę nos i przewracam oczami. -Tylko nie zrób jej krzywdy. -dodaje cicho, pokazując mi język. -Jest naprawdę miła.
-Jasne. -rzucam sarkastycznie, po czym biorąc głęboki wdech udaję się w kierunku szatynki z delikatnymi lokami. Spuszczam wzrok, przeczesując dłonią włosy. Właśnie zauważam, że wszystkie dziewczyny mają na sobie sukienki i wyglądają o wiele lepiej niż ja w swoich pogniecionych ciuchach. Mentalnie wzruszam ramionami i staję przed Eleanor.
-Hej. -uśmiecha się, a mnie zaskakuje jej przyjemny, miękki i delikatny głos.
-Hej. -odpowiadam trochę zbyt oschle. 
-Domyślam się, że za mną nie przepadasz. -mówi, a ja wybucham śmiechem w myślach. Kochanie, „nie przepadasz” to dość łagodnie powiedziane. Ja cię po prostu nie znoszę od samego początku. Nie wiem co odpowiedzieć, więc stoję w ciszy. Nie lubię szufladkowania ludzi, naprawdę tego nienawidzę, ale w wypadku tej dziewczyny nie jestem w stanie postąpić inaczej.
-Nie uważasz, że to co robisz jest dość... Egoistyczne? -pytam w końcu, patrząc na nią. Widzę, że jest zaskoczona. -Nie zrozum mnie źle, po prostu, no wiesz, nie mogłaś się sprzeciwić? Uświadomić swoim pracodawcom, że Lou i Harry naprawdę są ze sobą szczęśliwi? Bo jedyne, co tak naprawdę robisz, to ranienie tej dwójki i dostawanie za to hajsu. Więc naprawdę nie wiem z jakiego powodu miałabym być do ciebie pozytywnie nastawiona. -udaje mi się powiedzieć spokojnie. -Chyba, że tak bardzo zależy ci na starbucksowej kawie, którą Modest pewnie wpisał ci w kontrakt żebyś mogła ją mieć ze sobą gdzie popadnie, że nie jesteś już w stanie spojrzeć na ludzi, którzy w przeciwieństwie do ciebie mają uczucia.  -wyrzucam z siebie w momencie, kiedy dociera do mnie, że chyba naprawdę przesadziłam.
-Naprawdę tak myślisz? -pyta cicho. 
-A jest inaczej? -śmieję się ironicznie. Wiedziałam, że podchodzenie do niej było złym pomysłem, ale ja jeszcze nie skończyłam tej rozmowy. Przygryzam wargę, niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. Wszyscy zajęci są rozmową między sobą, więc czuję się lepiej. Nie zniosłabym spojrzeń kierowanych w naszą stronę. -Chcę, żebyś wiedziała, że niezależnie co zrobisz, od teraz będę stała ci na drodze. -oznajmiam. -Nie pozwolę ci zrujnować tego związku. Będę robiła wszystko, żebyś trzymała się od nich tak daleko, jak to tylko będzie możliwe. -mówię wyraźnie, żeby na pewno dobrze mnie zrozumiała. -Nie chcę, żebyś straciła pracę, czy coś w tym rodzaju. -wyjaśniam wzruszając ramionami. -Szczerze mówiąc, kompletnie mnie ona nie obchodzi, dopóki nie ranisz nią kogoś, na kim mi zależy, Ellie. -dodaję, słodko wymawiając przy tym jej imię.

_______________________________________________________________

Dobry wieczór!
Zostawiam Was z rozdziałem piątym (który jest kompletnym gównem, chyba najgorszym rozdziałem, jakie napisałam do tej pory) gdzie powoli zaczęłam wprowadzać zbliżający się wielkimi krokami absurd.
Przepraszam Was za powtórzenia w ostatnim rozdziale, ale pisałam to szybko i nie sprawdziłam potem błędów, jakie porobiłam. Mam nadzieję, że nie było najgorzej, więc enjoy i miłego, piątkowego wieczoru ♥


PS. Kocham Was bardzo, ale wyświetlenia spadają, więc zaczynam się zastanawiać czy jest sens dalej prowadzić tego bloga. Prolog ma 202 wyświetlenia, a rozdział czwarty tylko 21, więc jeśli ten będzie miał jeszcze mniej, to będzie ostatnim rozdziałem, który opublikuję, przepraszam :( 

6 komentarzy:

  1. omg, płakałam ze śmiechu jak ciskana była nasza kochana elka XDDDDDDDDDD
    niech broda sobie idzie papa, niech Sky zrobi na nią zamach>
    rozdział dobry, chodź jak dla mnie jest za małooo, chcę pochłonąć od razu całość, jakkolwiek to brzmi (; x. życze weny @fluffyluoeh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musiałam, hahaha, nie wiem co na to ES (o ile w ogóle to czytają XDDDD)
      dziękuję bardzo misiek, kocham Cię i postaram się następny jak najszybciej, jeśli wyświetlenia wzrosną, bo jak na razie, nie ma sensu, żebym w ogóle pisała to dalej :c

      Usuń
    2. COCOCOOCO, oczywiście,ze jest sens pisać to dalej, uwierz, że wyświetlenia i komentarze przyjdą z czasem, ludzie zazwyczaj zaczynają czytac fanfiki i opowiadania kiedy jest sporo rozdzialow, bo uwierz - czekanie jest naprawde uciazliwe :(
      Ja ciebie tez kocham i ojezu czeeekam na ten kolejny rozdzail i czeekam XDD
      generalnie chcialam Cię poinformowac, ze zmienilam swój user i teraz jest to @blankzaynie :)
      pozdrawiam cieplutko i czekam na rozdział!!

      Usuń
    3. dziekuje mis! wlasnie odzyskalam lapka, wiec nowy rozdzial bedzie dzis wieczorem, chyba dluzszy niz ostatnie, wiec luzik, dam znac xx

      Usuń
  2. Swietny jak pozostale :p ale nie mozesz tak tego skonczyc !! wiem ze wyswietlenia itd ale ja musze sie dowiedziec co bedzie dalej.! ❤
    @MartellaGirl x

    OdpowiedzUsuń